To była strata, która wstrząsnęła całą Polską. Barbara Stuhr w rozmowie z ″Newsweekiem″ opowiedziała o chorobie o śmierci swojego męża, wybitnego aktora, Jerzego Stuhra.
Stuhr zmarł niespełna trzy miesiące temu. Aktor znany m.in. z „Amatora”, „Dekalogu”, „Seksmisji”, „Kilera”, „Kingsajz”, a młodszej publiczności z dubbingu do „Shreka” od dłuższego czasu zmagał się z poważnymi problemami zdrowotnymi.
Smutek po śmierci Jerzego Stuhra
Zaczęły się w 1988 roku, kiedy przeszedł zawał. Kolejny miał w 2016 roku, pięć lat po tym, jak dowiedział się, że ma raka krtani. W lipcu 2020 roku przeszedł udar mózgu.
Dziś wdowa po słynnym aktorze wspomina jego ostatnie dni. Przyznaje, że odczuwa pustkę, która ją osacza.
– W łóżku szukam jego dłoni. Myślę, że muszę przeprowadzić jakieś zmiany, stworzyć ten dom na nowo. Już tylko dla siebie – powiedziała.
Jerzy Stuhr nie wiedział, że umiera
W czasie ostatniego pobytu w szpitalu Jerzy Stuhr odmówił też wizyty księdza. – Ilekroć był w szpitalu, zawsze chętnie przyjmował wizyty księdza, lubił z nimi porozmawiać o Bogu, diable, świecie, życiu. Ale gdy tym razem przyszedł ksiądz, Jurek powiedział mu: ″nie, dziękuję″. Nie był gotowy albo nie chciał być gotowy na głębszą rozmowę – mówiła pani Barbara.
Wdowa przyznała, że jej mąż nie chciał się przekonać do wdrożenia żywienia pozajelitowego. – Tak się bał, że nie jadł prawie nic i strasznie schudł. Słabł z dnia na dzień – powiedziała, dodając, że jej mąż mógł nie zdawać sobie nawet sprawy z tego, że jego śmierć nieubłaganie nadchodzi. – Jego odchodzenie było tak dziwne, że miał prawo tego nie dostrzegać – dodała.
Źródło: Newsweek