Nowa Strefa Czystego Transportu w Krakowie jeszcze nie weszła w życie, a już wywołuje lawinę memów i komentarzy. Najlepiej jej absurdy podsumowuje krążący po sieci obrazek: potężne SUV-y i luksusowe limuzyny wjeżdżają do strefy bez problemu, a małe, stare Seicento – choć pali mniej i zajmuje mniej miejsca – zostaje za bramą. Czy naprawdę o to chodziło w walce o czystsze powietrze?
Zasady krakowskiej Strefy Czystego Transportu – komu wolno, komu nie?
Od 1 stycznia 2026 roku Kraków wprowadza Strefę Czystego Transportu obejmującą niemal cały obszar miasta w granicach IV obwodnicy. Do SCT będą mogły wjeżdżać samochody benzynowe spełniające normę Euro 4 (czyli wyprodukowane po 2005 roku) oraz diesle z normą Euro 6 (czyli rocznik 2014 lub nowszy) Dla ciężarówek i autobusów limity są jeszcze ostrzejsze.
Czytaj także: Z Krakowa najlepiej przywieźć… gluta! Nowa moda na straganach.
Wyjątkiem są mieszkańcy Krakowa, którzy już posiadają starsze auta – oni mogą jeździć swoimi samochodami bez ograniczeń, dopóki nie zdecydują się na zakup nowszego pojazdu. Kierowcy spoza miasta, których auta nie spełniają norm, będą musieli płacić za wjazd: od 100 zł miesięcznie w 2026 roku do nawet 500 zł miesięcznie w 2028 roku, a potem zakaz będzie całkowity.
SUV na Euro 6 – zapraszamy! Seicento z 2002? Sorry, nie tym razem
I tu wjeżdża mem z portalu donald.pl. Widzimy na nim luksusowe SUV-y, wielkie pick-upy i limuzyny – wszystkie spełniające normy Euro 6 lub Euro 4 – które bez problemu mogą wjechać do strefy. Obok – samotne, stare Seicento, które mimo mikroskopijnego silnika i śladowego spalania, nie spełnia wymagań i zostaje za bramą SCT.
Czytaj także: Pojazd z jak Gwiezdnych Wojen na Podhalu. Ma ratować ludzkie życia.
W praktyce oznacza to, że nowy, kilkutonowy SUV z silnikiem V8, który spełnia normę Euro 6, jest „czystszy” w oczach przepisów niż stare, miejskie auto, które spala mniej i emituje mniej CO2… ale nie spełnia formalnych norm emisji tlenków azotu.
Czy o to chodziło w walce o czyste powietrze?
Twórcy strefy tłumaczą, że chodzi przede wszystkim o ograniczenie emisji tlenków azotu i cząstek stałych – a te są największym problemem w starszych dieslach i benzyniakach bez katalizatorów. Ale czy rzeczywiście chodzi o ochronę środowiska, jeśli do centrum Krakowa bez problemu wjadą luksusowe SUV-y, a nie wjedzie mały, lekki samochód, który zużywa trzy razy mniej paliwa?
Czytaj także: Ksiądz Natanek znowu przed sądem. O co poszło?
To pytanie zadają sobie nie tylko internauci, ale i eksperci od transportu i ekologii. Bo choć normy Euro są skutecznym narzędziem walki ze smogiem, to w praktyce faworyzują nowe, duże i drogie samochody, a wykluczają starsze, tanie auta miejskie.
Ironia losu – czy SCT rzeczywiście poprawi powietrze?
Krakowska SCT to kompromis – z jednej strony wyłącza z przepisów ponad 100 tys. samochodów mieszkańców, z drugiej wprowadza wysokie opłaty dla przyjezdnych i stopniowo eliminuje najstarsze auta z miasta. Ale patrząc na ten mem, trudno nie zadać pytania: czy rzeczywiście chodzi o ochronę środowiska, czy może bardziej o wpływy z opłat?
Czytaj także: Co z otwarciem Zakrzówka? Mamy dobre informacje.
Jedno jest pewne – w Krakowie już dziś wiadomo, że w walce o czyste powietrze nie zawsze wygrywa zdrowy rozsądek. Czas pokaże, czy SCT przyniesie realną poprawę jakości życia, czy zostanie zapamiętana jako kolejny mem.
Podatek od SUVów, hot or not? pic.twitter.com/1hT4TAzB3o— donald.pl (@donald_PL_) June 13, 2025