Mężczyzna, który nocował w zaparkowanym aucie na ulicy Heleny, przeżył tylko dlatego, że strażniczki miejskie przyjechały na czas. Kiedy otworzyły drzwi pojazdu, zobaczył leżącego pod kocami człowieka, który nie dawał oznak życia.
----- Reklama -----
Nie reagował na żadne bodźce
Strażniczki natychmiast sprawdziły, czy mężczyzna oddycha. Przez pierwsze chwile nie reagował ani na głos, ani na dotyk. Dopiero po dłuższej chwili odzyskał przytomność, ale nie był w stanie logicznie rozmawiać.
Jego ciało było opuchnięte od mrozu. Patrol wezwał pogotowie ratunkowe, które błyskawicznie przyjechało na miejsce. Ratownicy medyczni stwierdzili stan agonalny – oznacza to, że organizm mężczyzny był tuż przed śmiercią.
Karetka zabrała go do szpitala
Lekarze przewieźli poszkodowanego do szpitala, gdzie dostał natychmiastową pomoc. Straż Miejska podkreśla, że interwencja była możliwa dzięki zgłoszeniu mieszkańców, którzy zauważyli samochód z człowiekiem w środku.



