Wstrząsająca relacja świadka ataku nożownika w Szpitalu Uniwersyteckim. „Usłyszeliśmy, że…”

FK
FK

We wtorek w Szpitalu Uniwersyteckim przy ul. Jakubowskiego w Krakowie doszło do brutalnego ataku nożownika. 35-letni mężczyzna wtargnął do gabinetu poradni ortopedycznej i zadał lekarzowi kilka ciosów nożem. Pomimo natychmiastowej operacji i walki o życie, zaatakowany ortopeda zmarł. Dramat rozegrał się na oczach pacjentów i personelu.

Dramatyczne sceny w szpitalu. „Rany boskie, zabili doktora”

Do ataku doszło około godziny 10:30 podczas wizyty lekarskiej w poradni ortopedycznej. Jak wynika z relacji obecnych na miejscu, do gabinetu nagle wtargnął nieznany mężczyzna i bez ostrzeżenia zaatakował lekarza ostrym narzędziem. W gabinecie była także pacjentka. W szpitalu rozległy się krzyki i panika: „Rany boskie, zabili doktora!” – relacjonowali świadkowie cytowani przez Super Express.

Czytaj także: Atak nożownika w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie. Raniony lekarz nie żyje.

Jeden z pacjentów, pan Jerzy, w rozmowie z SE opisał, co działo się tuż po ataku:

„Usłyszeliśmy przez radiowęzeł wewnętrzny, że wszyscy mają opuścić oddział ortopedyczny, bo ktoś rozpylił gaz. Dopiero po jakimś czasie dowiedzieliśmy się, że doszło do ataku nożownika. Wszyscy wyszli przed budynek. Tam od razu pojawiły się panie psycholog i zaczęły udzielać wsparcia pacjentom. Potem przyjechała policja i zaczęła zabezpieczać teren.

Napastnik próbował uciec, ale został błyskawicznie zatrzymany przez ochronę szpitala i przekazany policji. To 35-letni mieszkaniec województwa świętokrzyskiego, który – według wstępnych ustaleń – miał osobiste pretensje do lekarza.

Czytaj także: Prezydent wycofuje się z projektu pawilonu w Parku Szymborskiej. „Byłem zaskoczony”

Lekarz nie żyje – szok i żałoba w środowisku medycznym

Zaatakowany lekarz natychmiast trafił na salę operacyjną. Niestety, mimo wysiłków zespołu medycznego, nie udało się go uratować.

Czytaj także: Krakowski arcymistrz nie czuł radości z grania. Myślał nad zakończeniem kariery.

Podaj dalej
1 komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *