Gdyby w 2020 roku Aleksander Miszalski chciał zostać prezydentem USA, w wyścigu o fotel wyprzedziłby… Kany’ego Westa, słynnego rapera.
Cały świat żyje wyborami w USA. O jeden z najważniejszych foteli na świecie ubiega się Donald Trump i Kamala Harris. Ktokolwiek nie wygra, jedno jest pewne. Szykują się ciekawe czasy.
Prezydent Krakowa pokonałby Kany’ego Westa
W tegorocznej kampanii prezydenckiej startowało dwóch politycznych rekinów. Pewne było, że zjedzą elektorat mniejszych kandydatów, więc ci nawet nie próbowali.
W szalonym roku 2020, gdy świat stał na skraju pandemii, znalazło się kilku „ciekawych” kandydatów. A wśród nich… raper Kanye West.
Kontrowersyjny artysta oprócz swojej muzyki, która przez krytyków uważana jest za genialną, zasłynął z kontrowersyjnych performensów i wypowiedzi. Między innymi pokazał się w koszulce z hasłem „White lives matter” (życie białych ma znaczenie), na której namalowano podobiznę Jana Pawła II.
Ale serc elektoratu nie zdobył. W całej Ameryce zagłosowało na niego 60 761 wyborców. To wynik gorszy od tego, który w Krakowie uzyskał Aleksander Miszalski. Na obecnego prezydenta oddano 133 703 głosy.