Trzydziestoosobowa grupa turystów zablokowała w Tatrach po zmroku. Wycieczka nad Morskie Oko zakończyła się telefonem na numer alarmowy TOPR. Nikt nie ucierpiał, ale turyści nie wiedzieli, jak wrócić do punktu startowego.
----- Reklama -----
Co się stało w Tatrach?
Wieczorem 10 listopada ratownicy odebrali nietypowe zgłoszenie. Grupa trzydziestu turystów utknęła w rejonie Włosienicy, tuż przy końcowym przystanku dorożek konnych. Problem? Zrobiło się ciemno, a oni nie mieli jak wrócić na Palenicę Białczańską.
Zgłaszający tłumaczyli dyżurnemu, że transport końmi już nie kursuje. Dodali, że są zmęczeni i boją się długiej drogi w ciemnościach. Ratownik Krzysztof Długopolski szybko ustalił, że nikomu nic się nie stało.
Ratownicy przekonali turystów do marszu
TOPR nie wysłał ekipy w teren. Długopolski poprowadził rozmowę i przekonał turystów, żeby ruszyli pieszo. Jedna osoba z grupy miała latarkę. Ratownik polecił im, żeby trzymali się razem i spokojnie schodzili szlakiem.
----- Reklama -----
Grupa dotarła bezpiecznie na miejsce. Cała akcja ograniczyła się do wsparcia przez telefon.
Zmrok w Tatrach zapada wcześnie
Listopad to trudny czas dla niedoświadczonych turystów. Słońce zachodzi już około 16:00, a szlaki pogrążają się w ciemnościach. Wielu ludzi planuje wycieczki tak, jakby był jeszcze lipiec.
Ratownicy przypominają, że jesienią trzeba wyruszyć dużo wcześniej. Warto sprawdzić czas przejścia trasy i dodać zapas na nieprzewidziane sytuacje. Czołówka czy latarka to podstawa.
Morskie Oko to popularny cel wycieczek
Szlak nad Morskie Oko należy do najczęściej odwiedzanych w Tatrach. Każdego dnia przemierzają go setki osób. Mimo łatwego dostępu i dobrego oznakowania wciąż zdarzają się wpadki. Turyści lekceważą warunki pogodowe i zapominają, że w górach zmienia się wszystko – także pora, o której zapada noc.
TOPR apeluje, żeby przed wyjściem w góry sprawdzić prognozę, zaplanować trasę i zabrać odpowiedni sprzęt. Zwykła latarka może uratować przed kłopotami i niepotrzebnym alarmem.


