Region otrzymał setki milionów złotych na przygotowanie do kryzysów. Gminy kupują agregaty i łóżka polowe, ale eksperci mówią wprost: to zaledwie początek.
Pieniądze są, czasu brakuje
Małopolskie samorządy mają problem. Dostały prawie 400 milionów złotych na wyposażenie obrony cywilnej, ale muszą wydać wszystko do końca grudnia. Urzędnicy jeżdżą na szkolenia, gminy zamawiają sprzęt, a w tle pojawia się pytanie: gdzie to wszystko przechować?
Agregaty prądotwórcze, łóżka polowe, generatory – listy zakupów są długie. Magazyny? Tych często po prostu nie ma. Samorządowcy przyznają, że tempo realizacji programu jest zabójcze.
OSP ratuje sytuację
W małych gminach na pierwszej linii stoją ochotnicze straże pożarne. To one najczęściej reagują jako pierwsze, gdy pojawia się problem. Strażacy mają doświadczenie, sprzęt i znają teren. Nowa ustawa ma ich wesprzeć systemowo, ale wielu ekspertów twierdzi, że bez OSP cały plan obrony cywilnej w Polsce by się nie domknął.
----- Reklama -----
Zaległości z lat nie nadrobisz w miesiące
Ustawa o ochronie ludności obowiązuje dopiero od roku. Przekazuje samorządom odpowiedzialność za bezpieczeństwo mieszkańców w sytuacjach kryzysowych. Brzmi poważnie, ale w praktyce gminy dopiero uczą się, jak to ma działać.
Rząd przewidział na lata 2025-2026 aż 34 miliardy złotych na obronę cywilną w całym kraju. Małopolska dostała swoją część, ale lokalni włodarze nie ukrywają: to kropla w morzu potrzeb. Budowanie systemu od podstaw zajmie lata, a nie miesiące.
Czy jesteśmy gotowi?
Odpowiedź nie jest prosta. Małopolska ma plan, pieniądze i zaczyna działać. Brakuje jednak czasu, infrastruktury i doświadczenia. Samorządy tworzą podwaliny, ale do pełnej gotowości na kryzysy jeszcze daleka droga.



