Jestem samotnym tatą. Zrobiłem dzieciom już 500 śniadań. To nie jest proste, ale nie zamieniłbym tego na żadną inną sytuację.
8 rano, centrum Warszawy, okolice Lwowskiej. Stoję z grupą znajomych. Zastanawiają się, co kupić na after party. Białą czy Łychę. A ja myślę tylko o tym, że za 1,5 godziny mam pociąg do Krakowa. Muszę nim wrócić, bo o 14 idę z dziećmi do lekarza na wizytę kontrolną. Nie żegnam się (nie mogę stracić już więcej czasu). Po prostu w pewnym momencie skręcam w inną ulicę. Biorę azymut na Novotel, tam zdejmę garnitur, zjem coś i ruszę na Centralny.
Samotny tata nie pije alkoholu. Samotny tata idąc spać doskonale wie, kogo trzeba obudzić o której godzinie. Co trzeba przygotować do szkoły, co zabrać ze sobą, co oddać koleżance, dobrze wie, co się może wydarzyć. Wie, gdzie leży strój od WF i przypomni, że dziś na plastykę trzeba zabrać farby. Pamięta, że warto byłoby przy śniadaniu przypomnieć jeszcze, że mówi się ″he has″ a nie ″he have″. Samotny tata musi rano skoczyć do sklepu osiedlowego po bułki, a wcześniej musi – o zgrozo! – wymyślić, co na śniadanie.
500 śniadań. Tyle minęło odkąd zostałem samotnym tatą. 500 śniadań. Codziennie ja. Bez wyboru. Śniadanie dostanę pod nos tylko podczas wyjazdu służbowego. To jedyne wyjątki. W domu zawsze robię je ja. Młodzież nie pomaga. Nie przy śniadaniu. To za wcześnie.
– Co chcesz jutro na śniadanie?
– Nie wiem.
(dzięki)
500 śniadań. Wymyślić i wykonać. To wyzwanie, z którym zmagają się największe sieci hotelowe. Oni mają łatwiej, bo przecież klient co chwilę się zmienia. A w domu? Tu klient ciągle jest ten sam, więc w końcu się zbuntuje jeśli menu pozostanie niezmienne. A co, gdy takie zadanie spoczywa w rękach jednej osoby? Oczywiście, nie każde śniadanie jest inne. To nierealne. Poruszam się w kilku podstawowych wariantach z większymi lub mniejszymi odchyłami. Cykle. Jak w życiu.
No dobra, trzeba wstać. W głowie myśl: ″śniadanie″.
Budzisz pierwsze dziecko. Jest 6:40.
Zaczynasz ogarniać kuchnię.
6:50 – sprawdzasz, czy się obudziło i idziesz do sklepu po bułki (″co na śniadanie?″)
Wracasz, ogarniasz śniadanie.
7:30 – czas włączyć komputer i zacząć pracę
7:40 – pierwsze dziecko wyrusza
Pracujesz
9:00 – budzi się drugie dziecko
9:30 – drugie śniadanie
10:00 – drugie dziecko wyrusza do szkoły
Pracujesz
I tak codziennie. W południe myślisz sobie: ″Długo jeszcze?″.
Jeszcze długo. Kuchnia przyjmuje zamówienia do 21:00.
Sami więc widzicie. Samotny tata nie pije alkoholu, bo nie może sobie na to pozwolić. Nie może sobie pozwolić na kaca, który do południa nie wypuści go z łóżka. Ktoś przytomnie zauważy: ″W weekend! W weekend może się natrąbić″. No, nie. Też nie może. Bo w weekendy są wyjazdy z klubu, treningi, mecze. I znów trzeba obudzić i zawieźć. A gdy w końcu nie trzeba, bo jakimś cudem trafia się dzień wolny, to i tak szkoda mi czasu na kaca, bo wolę ten dzień wykorzystać w pełni dla siebie.
Ot, choćby ruszam w góry. W maju poszedłem w Beskid Niski. Plecak, namiot, trochę żarcia, mapa i dawaj. I nawet tu – tej głuszy! – alkohol prawie mnie dopadł. Pierwszą noc spędziłem w namiocie. Drugą w chatce pod górą Jawor. Szykowałem się już do snu, gdy pojawiło się dwóch gości, współwłaścicieli chatki. Zbudowała ją grupa znajomych, którzy po górach poruszają się najczęściej quadami. Pogadaliśmy chwilę i nagle ci goście zaczynają kopać dołki wokół chatki. ja patrzę, a oni wyciągają z ziemi flaszki. Otrzepują z ziemi. Pyk, Wyborowa. Cyk, Stolichnaya. Patrzę na to zdumiony.
– Możesz tu spać, my zaraz się zwijamy, ale niewykluczone, że ktoś z nas się tu zjawi wieczorem – oznajmili. I dodali, że jak się tak stanie, to nie ma zlituj – będę musiał siąść z nimi do flaszki. Tak zawsze kończą turyści, którzy akurat zostaną przyłapani w chatce. Przygotowałem się więc mentalnie na każdą ewentualność. Po zmroku już w pewnym momencie usłyszałem mruk silnika, światła przetaksowały okna chatki, ale zaraz znów nastała głucha cisza i totalna ciemność. Ja do flaszki siadać nie musiałem. Mogłem ze spokojem nasłuchiwać odgłosów leśnej zwierzyny.
Odkąd zostałem samotnym tatą w zasadzie pożegnałem się z alkoholem. Przydarzają mi się długie, kilkutygodniowe okresy, gdy nie dotknę nawet piwa. Alkohol wypadł z łask, nie ma go w programie. Barek w kuchni pęcznieje od starych flaszek, których już nie ma komu wypić.
A ta scena z początku artykułu? Warszawa i after party? Procenty w życiu samotnego taty pojawiają się właściwie tylko przy takich okazjach, gdy rusza w delegację. Głównie za sprawą pracy. Bo ja, choć to zabrzmi dziwnie, piję tylko w pracy. Podczas spotkań generowanych przez pracę. Zazwyczaj wiążą się także z wyjazdami. Mógłbym oczywiście odmówić i tych momentach, ale lekka najebka przy tego typu okazjach to – jakkolwiek to zabrzmi – pewnego rodzaju przejaw normalności w moim życiu, które tak mocno zmieniło się 500 śniadań temu.
AM
Cykl 500 śniadań można znaleźć właśnie tutaj.
Teksty w dziale publicystyka są subiektywną formą literacką wyrażającą zdanie autora, które nie musi pokrywać się ze zdaniem redakcji.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas na Facebooku!