To ma być straszak na inne firmy budowlane, które będą miały zamiar nieleganie wycinać drzewa. Aleksander Miszalski postanowił, że Kraków nie będzie już współpracować z firmą, która wycięła drzewa przy ulicy Lema.
W środę radni rozmawiali o nielegalnej wycince drzew, do której doszło przy ulicach Dąbskiej i Lema.
Czytaj także: Zmiany w Unii Tarnów. Poznaliśmy nazwisko nowego prezesa
Kraków walczy z nielegalną wycinką drzew
Głos w tej sprawie zabrał prezydent miasta, Aleksander Miszalski. – Właściciele działki deklarowali usunięcie jedynie zarośli, a bez zgody usunięto trzy drzewa – topolę, jesion i wierzbę. Spotkałem się z mieszkańcami, którzy złożyli petycję o zmianę przeznaczenia tego terenu na park. Obecnie rozpoczynamy analizę studium i chcemy szybko przystąpić do nowego planu – powiedział.
Co więcej, prezydent zapowiedział, że miasto nie będzie współpracowałem z firmami, które dopuszczają się nielegalnych wycinek. Dodał jednak, że takie ograniczenie może budzić wątpliwości natury prawnej i trzeba to dobrze przeprocedować.
Głos zabrał także właściciel terenu. Drżącym głosem apelował o to, by nie przekształcać przeznaczenia tego terenu, bo to zahamuje jego plany inwestycyjne. Działki w tym terenie skupował od kilku lat.
Czytaj także: Przerwana sesja rady miasta! „Dzisiejsze uchwały mogą zostać uznane za nieważne”
Topoli nie trzeba było wycinać
– Były tu pozostałości ogródków działkowych. Teren był w zastraszającym stanie – był traktowany jak wysypisko śmieci, siedlisko bezdomnych i miejsce, gdzie nadużywa się alkohol oraz narkotyki – mówił. Na potwierdzenie tych słów pokazywał zdjęcia sprzed kilku lat. Twierdzi, że zlecił firmie uporządkowanie terenu, w trakcie którego wywieziono stamtąd dziesiątki ton śmieci.
Odniósł się też do rzeczonej topoli. – Konar tego drzewa spadł na plac zabaw. Dobrze, że akurat nie było tam dzieci – mówił. Twierdził, że drzewo nadawało się już tylko do usunięcia.
Czytaj także: Tysiąc lat historii na ulicach Krakowa! To będzie niesamowity spektakl [FILM]
Radni nie mają wątpliwości
Do sprawy odniosła się dyrektor. Zapewniła, że topola nie nadała się jeszcze do wycięcia, a było to duże drzewo o obwodzie 430 cm. Podobnie było w przypadku trzech kolejnych drzew. Zwróciła uwagę, że wykonawcy tych usług wycinają drzewa tak, by nie było po nich śladu.
– Frezuje się pnie do zera. Nawet jeśli jest nielegalna wycinka to po przyjeździe inspektorów po drzewie nie ma śladu. Taki proceder powinien być ukrócony – mówiła. Dodała, że kary za nielegalną wycinkę drzew powinny zostać podniesione, bo obecnie nie pełnią roli odstraszającej.
Radni nie mieli wątpliwości. Wszyscy zagłosowali za przystąpieniem do planu zmieniającego przeznaczenie tego terenu na zieleń.
Mateusz Miga