Nie milkną echa decyzji o planowanych podwyżkach cen biletów komunikacji miejskiej. Warto zwrócić uwagę, że podrożeć mają wszystkie bilety oprócz tych, z których najczęściej korzystają turyści.
Sprawie przyjrzała się radna Daria Gosek-Popiołek. Zwróciła uwagę na dwie rzeczy.
Podwyżki cen biletów: Turyści zapłacą tyle samo
″Wzrost cen biletów miesięcznych (z 90 na 109 zł) i półrocznych ( z 470 na 565 zł), przy jednoczesnym zamrożeniu cen biletów turystycznych (24h, 48h, 72h i 7-dniowy), to decyzja, która w mojej ocenie, uderza w mieszkańców i mieszkanki Krakowa, którzy płacą podatki. Tymczasem turyści, którzy nie dokładają się do miejskiego budżetu, stawiani są w uprzywilejowanej pozycji″ – pisze.
″Martwi mnie też „ukryta podwyżka”, czyli skrócenie ważności najtańszego biletu z 20 do 15 minut. W krakowskich korkach to fikcja, która zmusi pasażerów i pasażerki do kupowania droższych biletów godzinnych, a te również zdrożeją (z 6 zł na 8 zł)″ – dodaje radna.
----- Reklama -----
Ceny w górę, liczba kursów w dół
Radna zwraca uwagę, że pasażerowie już teraz, kupując bilety, pokrywają 40 procent kosztów komunikacji. O wiele więcej niż w Warszawie, Wrocławiu czy Gdańsku. A co więcej, pasażerów od komunikacji zbiorowem odstrasza cięcie kursów.
W piśmie do prezydenta Aleksandra Miszalskiego radna pyta:
🔸Z czego wynika decyzja, by podnieść ceny biletów mieszkańcom Krakowa, a nie tych, z których najczęściej korzystają turyści?
🔸Dlaczego Kraków dąży do pokrycia kosztów komunikacji z biletów na poziomie znacznie wyższym niż w Warszawie czy Wrocławiu, zamiast zwiększyć dopłatę z budżetu do standardowego poziomu 70-80%?
🔸Czy Urząd Miasta analizował wpływ podwyżek cen biletów na częstotliwość korzystania z komunikacji miejskiej w Krakowie przez mieszkańców?
🔸Dlaczego, mimo planowanych wzrostów cen biletów, redukowana jest liczba kursów tramwajowych i kiedy zostanie przywrócona ich pełna częstotliwość?



