Zaniedbany pies pod Krakowem. Policja nie chciała odebrać zwierzaka właścicielowi 

KS
KS

Niestety znęcanie się na zwierzętami jest częstym zjawiskiem. Do kolejnej interwencji doszło pod Krakowem. Pies żył w tragicznych warunkach, a dodatkowo był zaniedbany.

 

Interwencję pod Krakowem w mediach społecznościowych opisało Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. Wolontariusze otrzymali zgłoszenie o zaniedbanym psie bytującym na niezamieszkałej posesji.  

Właściciel psa miał zjawiać się tam raz dziennie, aby tylko dać zwierzęciu jeść. Wolontariusze na miejscu ujrzeli upiętego na łańcuchu psa. Widok psa na łańcuchu na polskich wsiach nie jest dziwny, natomiast czworonóg był wyłysiały, miał krwawiące rany na ciele, a wokół niego unosił się smród zaawansowanej nużycy. Pies dramatycznie się drapał, a pazury miał tak przerośnięte, że nie był w stanie stawiać normalnie łap. 

Policjanci nie chcieli oddać psa

Na miejsce wezwano policję i wtedy się zaczęło. Funkcjonariusze ustalili dane właściciela i zdobyli jego numer telefonu. Dzwonili, ale bezskutecznie. Wolontariusze jeszcze raz dokładnie przyjrzeli się psu i dali do zrozumienia policjantom, że jego wygląd wskazuje na długotrwałe zaniedbanie. 

Policjantów nie przekonała ich opinia. Chodziło im o to, że oni oraz wolontariusze nie są lekarzami.  

Wskazujemy im konkretny przepis prawny i wyjaśniamy, że spełnione są wszelkie przesłanki do interwencyjnego odbioru zwierzęcia. Cóż – odmawiają zgody na odbiór, ponieważ kierujący ich pracą dyżurny poinstruował ich, że przy odbiorze interwencyjnym musi być obecny lekarz weterynarii – opisują wolontariusze. 

Dyżurny wymaga obecności lekarza weterynarii, a informację o jego obligatoryjnej obecności uzyskał jakoby od… powiatowego inspektora weterynarii, instancji ostatecznej, której opinii przeciwstawić się nie sposób. Tenże zresztą powiatowy inspektor weterynarii ponoć oświadcza, że dzisiaj nie ma czasu, ale gotów jest umówić się z nami na następny dzień. Doświadczenie jednak uczy, że przekładanie takich spraw na następny dzień to nie jest dobre rozwiązanie – dodają. 

Właściciel zaniedbał psa

Po czasie na miejscu zjawił się właściciel psa, który zwie się Malina. Zapytano go, kiedy ostatni raz był z psem u weterynarza. Odpowiedział, że dwa lata temu, dodatkowo nie miał zaświadczenia o obowiązkowym szczepieniu przeciwko wściekliźnie. 

Kiedy zwracamy na ten fakt uwagę obecnym na miejscu funkcjonariuszom ci starannie ignorują temat. A wszak brak szczepienia jest złamaniem prawa i podstawą do nałożenia mandatu – relacjonują wolontariusze. 

Policjanci zdali sobie sprawę, że wolontariusze nie odpuszczą. Mundurowi zorganizowali przyjazd przedstawicieli urzędu gminy i – jeżeli będzie dostępny – lekarza weterynarii, z którym urząd ma podpisaną umowę. Pojawiają się wreszcie panie z gminy, a także lekarka. 

Lekarka potwierdziła objawy

Lekarka oglądała psa, rozmawiała z właścicielem i potwierdziła to, że Malina cierpi od co najmniej pół roku. Problemu by nie było, gdyby pies był regularnie odrobaczany. Na koniec wniosek był taki, że pies powinien zostać odebrany z powodu długotrwałego utrzymywania w stanie nieleczonej choroby. 

Malina pojechała z wolontariuszami. Od czasu interwencyjnego odbioru jest pod opieką lekarzy, którzy dwoją się i troją, żeby przywrócić jej zdrowie i komfort życia, należny każdemu zwierzęciu. 

Źródło: KTOZ Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami

Podaj dalej
Zostaw komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *