Do bardzo niepokojących sytuacji doszło w Urzędzie Miasta Krakowa po wyborach prezydenckich. Pracownicy, którzy zagłosowali na Karola Nawrockiego byli szykanowani przez pozostałych pracowników. Reagować musiały dwa związki zawodowe.
Sprawę w czwartek nagłośnił krakowski poseł Konfederacji, Konrad Berkowicz.
– Po wyborach w Urzędzie Miasta Krakowa panika, dantejskie sceny. Urzędnicy, którzy nie głosowali na Trzaskowskiego są obiektem hejtu i aktów nienawiści. Do tego stopnia, że Związek Zawodowy Pracowników Urzędu Miasta Krakowa wystosował list, w którym stara się powstrzymać przed linczem ze strony zwolenników uśmiechniętej Polski – powiedział Berkowicz.
„Prezydent Krakowa hejterem”
– Nic dziwnego, skoro prezydentem miasta jest nieznany nikomu przed wyborami Aleksander Miszalski, który zbudował swoją kampanię na brutalnym hejcie wobec swojego konkurenta. Ciekawe, czy władze Koalicji Obywatelskiej, którzy są autorami ustawy o mowie nienawiści, wyciągną konsekwencje wobec naczelnego hejtera Krakowa, prezydenta Miszalskiego – dodał.
Czytaj także: Opłata turystyczna w Krakowie. Uzyskane środki pomogłyby w rozwoju miasta
Sprawdziliśmy i faktycznie powstał apel w tej sprawie.
– To był apel dwóch związków zawodowych działających w Urzędzie Miasta Krakowa. Pismo wystosowały związek, którym ja mam zaszczyt kierować, czyli Związek Zawodowy Pracowników Urzędu Miasta Krakowa oraz Międzyzakładowa Komisja NFZZ Solidarność, którą kieruje pani Ewa Boczniewicz – powiedziała KR24.pl Joanna Lipińska-Piekarska.
Szykany dotknęły kilku osób
Szykany dotyczyły kilku osób, które zdradziły się ze swoimi preferencjami. Hejt wylał się, gdy wybory nie poszły po myśli Roberta Trzaskowskiego i wspierającego go Aleksandra Miszalskiego.
– Apel się ukazał, bo dostaliśmy informację, że emocje trochę zaszalały i było parę sytuacji, na które musiałyśmy zareagować. Urząd jest apolityczny, prezydent wyznaje i propaguje zasady równości, więc brak naszej reakcji kłóciłby się z takim stanem rzeczy. Należy reagować, gdy zakłócane są zasady współżycia społecznego w pracy – powiedziała Lipińska-Pierkarska.
– To były przycinki, oczerniania. Tego typu emocjonalne podejście powodujące niekomfortowe sytuacje. Nie podam konkretnej liczby, ale te zachowania dotknęły kilka osób. Ale nawet jakby się zdarzyło jeden raz, byłoby o jeden raz za dużo – dodała.
Zobacz więcej
Sytuacja wróciła do normy
Na szczęście apel wystarczył, by sytuacja między pracownikami wróciła do normy.
– Z tego co wiemy emocje opadły i nie mamy już dalszych informacji, by coś się jeszcze działo. Myślę, że nasz apel był wystarczający i nikt więcej tego nie rozdmuchiwał. Sprawa się wyciszyła. Na dziś nie mamy informacji, by coś się w tej sprawie działo – powiedziała Lipińska-Piekarska.
Dobrze, że w tej sytuacji doszło do szybkiej reakcji związków.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas na Facebooku!