Wisła pośmiewiskiem pierwszej ligi. Dostała lanie od ŁKS-u

M N
M N

Wisła jest już oficjalnie pośmiewiskiem pierwszej ligi. Leje ją każdy, zakopuje się w strefie spadkowej. Z ŁKS-em przegrała 1:3.
Po porażce z Wartą Poznań Kazimierz Moskal nie zdecydował się na żadną rewolucję w składzie, choć kilku korekt dokonał. Do wyjściowego składu wskoczyli Igor Łasicki, Patryk Gogół i Angel Baena. Roszady nie wniosły pozytywnego impulsu do gry Białej Gwiazdy, bo ta od początku meczu w Łodzi świeciła bardzo bladym blaskiem.

Wydawało się, że mecz w Łodzi może być dobrą okazją dla Wisły, by wreszcie odnieść zwycięstwo. Łodzianie to nie jest drużyna, która skupia się głównie na defensywie, a to oznaczało, że krakowianie powinni mieć nieco więcej miejsca do ataków.

Obrońcy Wisły jak zaczarowani

Założenie okazało się całkowicie błędne. Wiślacy w Łodzi od samego początku byli tylko tłem dla dobrze dysponowanych gospodarzy. ŁKS uporał się już z kryzysem i przed meczem z Wisłą odniósł cztery wygrane z rzędu. Do wtorkowego meczu przystąpili naładowani pozytywną energią i to było widać. Wisła nie była w stanie przeciwstawić się dobrze zorganizowanemu i wybieganemu rywalowi.

No i miała wielkie kłopoty z kryciem. W 10. minucie po dośrodkowaniu Andreu Arasa przeskoczył Patryka Gogóła i strzałem głową posłał piłkę do siatki. Obrońcy Wisły jak zaczarowani stali także w 28. minucie. Tym razem Arasa dośrodkował, a piłkę do bramki kopnął Stefan Feiertag. Austriak musiał być nieźle zaskoczony, bo gdy strzelał – nawet nikt nie próbował mu przeszkodzić. Obrońcy stanęli, a Anton Cziczkan wcielił się w rolę obserwatora.

Dwie wędki Moskala

Końcówka pierwszej połowy była nieco lepsza, krakowianie wreszcie zagrozili bramce gospodarzy, ale strzał Patryka Gogóła został obroniony, a James Igbekeme nie trafił w bramkę. Wisła grała tak dramatycznie, że Moskal jeszcze przed przerwą dokonał dwóch zmian. Zdjął z boiska Gogóła i Piotra Starzyńskiego.

Wisła pośmiewiskiem pierwszej ligi

Moskal chciał wstrząsnąć zespołem, ale nie udało się. Nawet, gdy krakowianom udało się zawiązać w miarę składną akcję, na posterunku był Bobek.

ŁKS zadał kolejny cios po godzinie gry. Z dystansu uderzał Mateusz Wysokiński. Strzał dobijał Stefan Feiertag. Sędzia dopatrzył się zagrania ręką Oliwiera Sukiennickiego. Jedenastkę na trzeciego gola zamienił Michał Morzycki. To zawodnik, którego Moskal chciał sprowadzić latem na Reymonta, ale szefowie ŁKS-u nie byli skłonni go sprzedać.

Koszmar krakowian trwa

Ostatnie minuty to festiwal nieudolności w wykonaniu Wisły. Najpierw fatalnie pomylił się Sukiennicki. Gdy zbierał się do oddania strzału, piłkę spod nóg wygarnął mu Kamil Dankowski. Chwilę później honorowego gola mógł strzelić Łukasz Zwoliński. Napastnik Wisły minął się z piłką, chociaż przed sobą miał niestrzeżoną bramkę.

Na kilka sekund przed końcem honorowego gola strzelił Alan Uryga. Ale było już za późno…

Sytuacja Wisły jest tragiczna. Do lidera traci 19 punktów i coraz mocniej należy drżeć o utrzymanie. Tylko kilku piłkarzy zdradza jakiekolwiek oznaki ambicji. Jeżeli nic się nie zmieni krakowianie będą pośmiewiskiem pierwszej ligi. A to nie przystoi tak wielkiemu klubowi jak Wisła.

ŁKS – Wisła Kraków 3:1 (2:0)

1:0 Arasa 10.

2:0 Feiertag 28.

3:0 Mokrzycki 70.

3:1 Uryga 90

Podaj dalej
2 komentarzy
  • Koszmar Wiselki to prezes Krolewski i kandydat na trenera K.Moskal.Chliopina niedlugo juz dojdzie do wieku emerytalnego i ….jak nie bylo zadnego sukcesu w zawodzie -tak nie ma.Od 2011 do dzis,co chwile zwalniany z klubow za slabe wyniki.Ale…..”ludziska kochane toz to nasza legenda,trza goscia trzymac.” No i…Goscia sie trzyma ale co z tego ma klub?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *