Niemcy wycofali kontrowersyjną aukcję z Auschwitz. Interweniował sam Sikorski

FK
FK

Polski MSZ zakończył sukcesem interwencję w sprawie skandalicznej aukcji w Niemczech. Dom Aukcyjny Felzmann w Neuss planował sprzedać przedmioty należące do ofiar nazistowskich obozów koncentracyjnych. Po reakcji polskich władz wszystkie artefakty zniknęły ze strony internetowej.

----- Reklama -----

Dyplomatyczna akcja przyniosła efekt

Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski rozmawiał z niemieckim szefem dyplomacji Johannem Wadepuhlem. Obaj politycy doszli do porozumienia.

„Zgodziliśmy się, że należy zapobiec takiemu zgorszeniu” – napisał Sikorski na platformie X.

Po południu w niedzielę minister poinformował o efektach działań. Ambasador Jan Tombiński przez kilka dni interweniował u władz Nadrenii Północnej-Westfalii.

----- Reklama -----

„Wszystkie artefakty już zniknęły z internetowej strony skandalicznej aukcji. Pamięć o ofiarach Holokaustu nie jest towarem” – przekazał szef polskiego MSZ.

Co miało trafić pod młotek

Dom aukcyjny przygotował do sprzedaży prywatną kolekcję dokumentów i przedmiotów z okresu II wojny światowej. W ofercie znalazły się listy więźniów Auschwitz, dokumentacja medyczna z Dachau dotycząca przymusowej sterylizacji, karty Gestapo z informacjami o egzekucjach oraz gwiazda żydowska z obozu Buchenwald.

Ceny wywoławcze ustalono na 350-500 euro. Aukcję zaplanowano na poniedziałek.

Stanowcza reakcja Polski

Ministra kultury Marta Cienkowska żądała anulowania sprzedaży.

„Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego stanowczo potępia działania Domu Aukcyjnego Felzmann w Neuss” – oświadczyła ministra. Dodała, że „takie praktyki są głęboko nieakceptowalne”.

Prezydent Karol Nawrocki za pośrednictwem rzecznika Rafała Leśkiewicza zaapelował do rządu o zażądanie zwrotu pamiątek. W ostateczności proponował ich wykup.

Kontrowersje wokół podobnych aukcji

To nie pierwsza taka sprzedaż organizowana przez dom aukcyjny. Część kolekcji trafiła na aukcję już sześć lat temu. Wtedy przedmioty kupowali między innymi kolekcjonerzy z USA.

Organizatorzy bronili swojej decyzji. Twierdzili, że prywatni kolekcjonerzy prowadzą badania historyczne i przyczyniają się do zachowania pamięci.

Niemiecki dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung” ostrzegał jednak, że wśród kupujących mogą znaleźć się osoby o skrajnie prawicowych poglądach. Redakcja zauważyła, że nie ma gwarancji, iż nabywcy działają w dobrej wierze.

Quick Link

Podaj dalej
Zostaw komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *