Po kebabie od Chajzera na ruletę? Wizytówka miasta zamienia się w chaos [OPINIA]

FK
FK

 Kraków, serce miasta, zabytkowy Pałac Wołodkowiczów – jeszcze niedawno miejsce pełne historii i klasy. Dziś? Najpierw nielegalna budka z kebabem, teraz kasyno w piwnicy. Czy naprawdę tak ma wyglądać wizytówka Krakowa?

Kebab bez zgody, kasyno z koncesją. Prywatny teren, publiczny wstyd

Plac Jana Nowaka-Jeziorańskiego i Pałac Wołodkowiczów to miejsca, które powinny być wizytówką Krakowa. Tymczasem od tygodni mieszkańcy i turyści przecierają oczy ze zdumienia. Najpierw pojawiła się budka z kebabem Filipa Chajzera – bez żadnych zezwoleń, niezgodnie z planem miejscowym i wbrew uchwale krajobrazowej. Urzędnicy nie mają wątpliwości: „Żaden z tych obiektów nie posiada wymaganego zezwolenia na umieszczenie go w tej lokalizacji, nie został złożony żaden wniosek w tej sprawie”.

Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego wszczął postępowanie administracyjne, a miasto zapowiada kontrole. Szyld nad dachem? Nielegalny. Sam food truck? Może stać tylko 30 dni na czas wydarzenia, a i to pod warunkiem uzyskania opinii architekta i konserwatora. Chajzer obiecywał przenieść biznes, ale kebab dalej stoi i przyciąga tłumy. Bo przecież – jak sam mówił – „robi ten biznes z serca”. Szkoda, że bez szacunku do prawa i miejskiej estetyki.

A teraz do kompletu: kasyno. Tak, w Pałacu Wołodkowiczów, tuż obok kebaba, powstaje salon gry z prawdziwego zdarzenia. Wszystko zgodnie z procedurami – Ministerstwo Finansów przyznało koncesję, radni miejscy i konserwator zabytków nie zgłosili sprzeciwu, a nawet podkreślili, że zmiana sposobu użytkowania wymaga jedynie uzgodnień remontowych. Pałac, wpisany do rejestru zabytków, od lat przekształcany jest w przestrzeń komercyjną, a teraz – w miejsce hazardu.

Czytaj także: Tylko w KR24.pl! Kebab Chajzera i pozostałe budki stoją nielegalnie.

Prywatny teren, publiczna przestrzeń – i publiczny problem

Formalnie wszystko się zgadza: plac i pałac to własność prywatna, a miasto nie może zabronić właścicielowi wynajmu pod kasyno czy kebab. Ale to nie jest zwykły kawałek ziemi – to centralny punkt Krakowa, historyczne otoczenie Dworca Głównego, miejsce, które widzą wszyscy przyjezdni. Miasto samo przyznaje: „Plac Jana Nowaka-Jeziorańskiego, choć jest terenem prywatnym, stanowi jednocześnie przestrzeń publiczną i znajduje się w obszarze historycznego zespołu miasta Krakowa”. To zobowiązuje.

Tymczasem mamy tu nielegalny fast food, który szpeci zabytkową fasadę, i kasyno, które – choć legalne – wizerunkowo nie pasuje do miejsca, gdzie przez dekady mieściły się biblioteki, muzea i kolekcje dzieł sztuki. Ktoś powie: „prywatny teren, mogą robić, co chcą”. Ale czy naprawdę miasto nie ma żadnych narzędzi, by zadbać o swój wizerunek?

Kraków zasługuje na więcej

Trudno nie odnieść wrażenia, że Kraków przegrywa walkę o własną tożsamość. Najpierw nielegalna budka z kebabem, która – mimo kontroli i medialnych deklaracji – dalej stoi, bo „biznes się kręci”. Teraz kasyno, które wprowadzi do centrum miasta klimat hazardu i przypadkowych emocji. „Po kebabie od Chajzera na ruletę” – czy taki ma być nowy slogan Krakowa?

To, co dzieje się na placu Jana Nowaka-Jeziorańskiego i w Pałacu Wołodkowiczów, to nie tylko problem estetyki czy prawa budowlanego. To sygnał, że władze miasta i właściciele nieruchomości nie potrafią znaleźć wspólnego języka w sprawie ładu przestrzennego i szacunku dla historii. Kraków zasługuje na więcej niż samowolę i komercyjny chaos w sercu miasta.

Czas na refleksję i działanie

Miasto powinno wyciągnąć wnioski z tej sytuacji. Prywatny teren nie zwalnia z odpowiedzialności za przestrzeń publiczną. Jeśli dziś pozwalamy na nielegalny kebab i kasyno w zabytkowym pałacu, jutro możemy obudzić się w mieście, które przestaje być dumą mieszkańców, a staje się memem dla całej Polski. Czas skończyć z bylejakością i zacząć wymagać – od siebie, urzędników i właścicieli. Bo Kraków naprawdę zasługuje na więcej.

Podaj dalej
Zostaw komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *