W sobotę odbył się finał Eurowizji. Niespodziewanie Justyna Steczkowska otrzymała mocne wsparcie od prezydenta Krakowa, Aleksandra Miszalskiego. Co więcej, zapowiedziano, że Kraków będzie starał się o organizację kolejnej edycji Eurowizji.
Do sprawy na łamach „Gazety Krakowskiej” odniosła się rzecznik Aleksandra Miszalskiego, Joanna Krzemińska. Ujawniła tam, że Kraków zorganizował akcję promującą naszą reprezentantkę w Eurowizji, jej piosenkę i nasz kraj.
Czy Kraków powinien zorganizować Eurowizję?
Zaniepokoiło nas to. Dlaczego Kraków zaangażował się we wsparcie Justyny Steczkowskiej? Kto podjął tę decyzję? Ile za to zapłacono? Na jakiej podstawie prezydent Miszalski stwierdził, że Kraków powinien zorganizować kolejną edycję Eurowizji?
Postanowiliśmy to wyjaśnić. W poniedziałek wysłaliśmy pytania do rzecznik prasowej prezydenta.
Zadaliśmy kilka pytań:
- Jaka jednostka miejska wzięła udział w tej akcji?
- Jakie środki finansowe zostały zaangażowane w to przedsięwzięcie?
- Z kim konsultowana była decyzja o rozpoczęciu starań przez Kraków o prawa do organizacji kolejnej edycji Eurowizji?
- Czy dokonano wstępnego choćby szacunku kosztów organizacji tego typu imprezy oraz jej wpływu na rynek turystyczny?
- Czy w związku z brakiem zwycięstwa polskiej reprezentantki, sprawa jest zamknięta?
Czytaj więcej: Eurowizja w Krakowie? Po co nam to święto kiczu? [OPINIA]
Rzecznik prezydenta milczy
Poinformowaliśmy, że na odpowiedzi czekamy do wtorku. I co? I nic! Rzecznik prezydenta nabrała wody w usta. Nie udzieliła odpowiedzi na żadne pytanie.
Nie dowiedzieliśmy się, czy Kraków zapłacił za reklamę Justyny Steczkowskiej. Ani kto wpadł na pomysł, by w Krakowie organizować Eurowizję.
Aktualizacja
Po naszym tekście, odpowiedzi udzielił nam Łukasz Sęk, wiceprezydent.
– Nic nie ukrywa. Nie zapłacono ani złotówki. Jedynym kosztem był czas pracy na montaż filmu, przygotowanie informacji prasowej oraz rozesłanie jej – poinformował Sęk.