Tragedia w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie wstrząsnęła Polską. Coraz więcej faktów wskazuje, że Jarosław W., który zamordował dr. Tomasza Soleckiego, nigdy nie powinien był zostać dopuszczony do służby. System zawiódł na wielu poziomach – od rekrutacji, przez nadzór, po reakcję na niepokojące sygnały.
Systemowe zaniedbania – sygnały były ignorowane
Jarosław W., 35-letni funkcjonariusz Służby Więziennej, od początku swojej kariery wzbudzał niepokój wśród współpracowników. Już w areszcie śledczym w Katowicach przełożeni zauważali, że „coś z nim nie tak”. Były przełożony Jarosława W. w rozmowie z Wirtualną Polską (tutaj) mówi wprost:
„System zawiódł. Nie powinien pozwolić takiemu człowiekowi na pełnienie służby. Jarosławowi W. zdarzało się na zmianie bez potrzeby odbezpieczać broń. Wiele razy zaniedbywał swoje obowiązki”.
Czytaj także: Nowe informacje w sprawie hokejowej Cracovii! Jest stanowisko ZIS.
Współpracownicy relacjonowali, że Jarosław W. potrafił stać bez ruchu i wpatrywać się w jeden punkt, zasypiał na zmianie, a przy bardziej złożonych zadaniach po prostu się gubił. Zdarzało się, że zapominał polecenia, miał trudności z komunikacją, odpowiadał półsłówkami, unikał kontaktu wzrokowego.
„Sam pisałem notatkę służbową, gdy na posterunku zaczął się bawić bronią. A to nie była jednorazowa sytuacja”.
Czytaj także: Najważniejsze fakty o morderstwie lekarza w Krakowie! Dlaczego doszło do tragedii?
Fikcyjne badania i brak reakcji na alarmujące sygnały
Mimo tych niepokojących zachowań, Jarosław W. przechodził kolejne badania okresowe, w tym psychiatryczne, i otrzymywał zgodę na dalszą służbę. W kwietniu 2025 roku przeszedł pozytywnie badania medycyny pracy, które potwierdziły jego „zdolność do służby” ważną aż do 2027 roku. Jednak już dzień po badaniach dyrektor aresztu miał poważne wątpliwości co do jego stanu psychicznego i skierował go na dodatkowe konsultacje psychiatryczne. Jarosław W. nie stawił się na nie – był już na urlopie, podczas którego doszło do tragedii.
Czytaj także: Rok temu Wisła zdobyła Puchar Polski. Pamiętacie te emocje? [ZDJĘCIA]
Były przełożony nie ma wątpliwości, że system badań był fikcją:
„Badania psychiatryczne były tak naprawdę fikcją. Lekarz musi podpisać, że są zdolni do pracy. To nie jest tylko problem Jarosława W., ale całego systemu”.
Narastająca obsesja i brak skutecznej interwencji
Jarosław W. przez dwa lata prześladował dr. Tomasza Soleckiego, był przekonany o rzekomym błędzie medycznym i żądał od lekarza pieniędzy. Rodzina i współpracownicy widzieli narastającą obsesję, ale nie byli w stanie go powstrzymać. Lekarz zgłosił policji, że pacjent domaga się od niego 20 tys. zł, ale nie chciał wszczynać postępowania. Policja bada dziś, czy nie zbagatelizowano tych sygnałów.
Czytaj także: Chcieli obejrzeć wschód słońca na Giewoncie. Zapłacili surowe kary.
Tragiczny finał – system zawiódł wszystkich
29 kwietnia Jarosław W. wtargnął do gabinetu dr. Soleckiego i zadał mu kilkanaście ciosów nożem. Mimo natychmiastowej pomocy lekarz zmarł. Sprawca został zatrzymany i usłyszał zarzut zabójstwa oraz usiłowania uszkodzenia ciała pielęgniarki.
Dziś byli przełożeni, eksperci i opinia publiczna nie mają wątpliwości: Jarosław W. nigdy nie powinien był zostać strażnikiem.
„Gdy patrzę na to, jak wyglądał cały okres pracy Jarosława W. w Katowicach, mogę powiedzieć, że system zawiódł. Ten człowiek nie powinien być dopuszczony do służby”