Aż trudno w to uwierzyć. Najazd turystów na Podhale sprawił, że w świątecznym okresie na gwałt potrzebne były dodatkowe ręce do pracy. Przedsiębiorcy oferowali niezwykłe zarobki, a chętnych i tak brakowało.
Okres świąteczno-noworoczny to tradycyjnie już na Podhalu boom turystyczny. Hotele i pensjonaty zapełniają się do ostatniego miejsca, a na miejsce w restauracji trzeba oczekiwać w długich kolejkach.
Niezwykłe zarobki na Podhalu
Kij zawsze ma dwa końce. Zwiększona liczba turystów sprawia, że restauracje i hotele potrzebują dodatkowych rąk do pracy. I oferują coraz lepsze zarobki. Z relacji ″Onetu″ wynika, że dniówka na poziomie 250 zł to minimum. Jeszcze więcej można zarobić biorąc nadgodziny, czy otrzymując napiwki od zadowolonych klientów.
″Super Express″ zwraca uwagę na niezwykłe ogłoszenie, które znalazło się na stronie internetowej ″Tygodnika Podhalańskiego″. Jeden z przedsiębiorców umieścił ogłoszenie proponując 2950 zł na rękę za 8 dni pracy między drugim dniem świąt Bożego Narodzenia a 2 stycznia. Oferta była skierowana do uczniów i studentów, którzy w tym terminie mają wolne od zajęć.
Na Podhalu brak pracowników w branży turystycznej
Rosnącym pensjom towarzyszą dodatkowe benefity. Pracodawcy oferują darmowe zakwaterowanie czy wyżywienie, lub pobierają za te usługi bardzo niewielkie opłaty od pracowników. Niektórzy decydują się też na uelastycznienie czasu pracy, dając pracownikom dodatkowe dni wolne. Nie wymagają też doświadczenia i oferują darmowe przeszkolenie do zawodu. Mimo tego chętnych do pracy w gastronomii na Podhalu brakuje – czytamy w gazecie.
Branża turystyczna rozwija się na Podhalu tak dynamicznie, że jest w stanie wchłonąć niemal każdą liczbę chętnych do pracy.