Fakro, jeden z największych polskich producentów okien dachowych i schodów strychowych, rezygnuje z budowy nowej fabryki w Nowym Sączu. Zamiast inwestować w Polsce, firma uruchamia zakład produkcyjny w Karolinie Północnej w USA. Powodem są wieloletnie problemy z biurokracją i brak zgody władz miasta na rozwój inwestycji.
Cztery lata walki z biurokracją i brak zgody władz Nowego Sącza
Jak podkreśla prezes Fakro, Ryszard Florek, firma pierwotnie planowała budowę hali produkcyjnej w Nowym Sączu, by obsłużyć rosnący popyt na rynku amerykańskim. Jednak przez cztery lata nie udało się uzyskać zgody Urzędu Miasta na realizację inwestycji. – Walczyliśmy cztery lata z biurokracją w Polsce, a w USA poszło to dużo łatwiej. Na braku dobrej woli ze strony władz Nowego Sącza nie straciła firma Fakro, tylko stracił region i Polska – komentuje Florek cytowany przez PAP.
Sprawne procedury w USA
Decyzja o przeniesieniu inwestycji do Stanów Zjednoczonych zapadła, gdy okazało się, że lokalne władze w USA są znacznie bardziej otwarte na współpracę. W Karolinie Północnej Fakro bardzo szybko otrzymało niezbędne pozwolenia budowlane, wsparcie przy rekrutacji pracowników i pomoc w procedurach odbiorowych. – W USA wszystkie procedury przebiegały bardzo sprawnie, a lokalne władze aktywnie wspierały projekt – podkreśla prezes Fakro.
Czytaj także: Tak Kraków świętował rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 maja [ZDJĘCIA]
Produkcja w Ameryce to nowa szansa?
Fabryka w Elizabeth City w Karolinie Północnej ruszy już w czerwcu 2025 roku. Początkowo będzie produkować schody strychowe, zarówno ognioodporne, jak i termoizolacyjne, dostosowane do amerykańskich norm. Firma liczy na wzrost sprzedaży i podkreśla, że amerykańscy klienci coraz częściej wybierają produkty z etykietą „Made in USA”, co ma kluczowe znaczenie dla rozwoju marki na tym rynku.
Czytaj także: Wisła nie wykorzystała swoich pięciu minut [OPINIA].
Stracona szansa dla regionu i Polski
Fakro nie ukrywa, że decyzja o wycofaniu się z Nowego Sącza to efekt nie tylko biurokracji, ale też braku wsparcia ze strony lokalnych władz. – Szkoda było zaprzepaścić wzrost zapotrzebowania na rynek amerykański i czekać na dobrą wolę prezydenta Nowego Sącza – podsumowuje Florek. Jego zdaniem, na tej decyzji nie straciła sama firma, ale przede wszystkim region i polska gospodarka, która mogła zyskać nowe miejsca pracy i inwestycje
Czytaj także: Co za koszmar! Zginął wciągnięty przez maszynę rolniczą.