W czwartek informowaliśmy, że krakowscy radni w przyszłym roku będą spotykać się znacznie rzadziej niż w 2025 lub latach ubiegłych. – Prezydentowi Aleksandrowi Miszalskiemu i Koalicji Obywatelskiej częste sesje Rady Miasta Krakowa nie są ewidentnie na rękę – komentuje radna PiS Agnieszka Paderewska.
----- Reklama -----
Jeszcze niedawno sesje Rady Miasta odbywały się co dwa tygodnie. W roku 2025 radni spotykali się średnio co trzy tygodnie, a w przyszłym roku – raz na miesiąc. Na 2026 zaplanowano tylko 14 sesji, podczas gdy w 2025 odbyło się 19 obrad. A na przykład w roku 2023 – 22 sesje.
Kraków liderem w kraju
Decyzja należała do przewodniczącego Rady, Jakuba Koska.
– Powody tej decyzji są dwa. Po pierwsze, jesteśmy jedynym miastem, które nadal miało tak często sesje. Nawet teraz, po zmniejszeniu liczby sesji do 14 będziemy w ścisłej czołówce pod względem liczby sesji w kraju. We Wrocławiu i Szczecinie jest 12 sesji, ale jedna uroczysta. W Warszawie 14, w tym jedna uroczysta. W Łodzi 15, ale dwie uroczyste itd. U nas dojdą jeszcze dwie lub trzy uroczyste sesje w roku – tłumaczy Kosek w rozmowie z KR24.pl.
----- Reklama -----
– Po drugie, każda sesja całkowicie zmienia tryb pracy urzędu. Wtedy co najmniej kilkudziesięciu dyrektorów idzie na sesję, tam długo czekają na swój punkt obrad, więc w zasadzie tracą dzień pracy. Do tego komisje, które wymagają przygotowania, a później zreferowania swojego tematu. To nie jest bezpośrednia praca na rzecz mieszkańców. Wolałbym, aby w tym czasie załatwiali konkretne sprawy i posuwali je do przodu – dodaje. Kosek twierdzi równocześnie, że po ograniczeniu liczby sesji w tym roku nie zauważył, by te trwały dłużej niż w latach ubiegłych.
– Oczywiście, jeśli ten harmonogram nie będzie się sprawdzał, możemy go zmodyfikować. Możemy zwoływać sesje nadzwyczajne, a i zwyczajne także, całkowicie poza harmonogramem. Wierzę, że taki tryb będzie dobry – zastrzega.
„To ograniczanie realnej kontroli nad działaniami prezydenta”
Tak wygląda stanowisko przewodniczącego i koalicji większościowej. Co na to radni z innych obozów?
– Zaproponowany harmonogram sesji Rady Miasta Krakowa na 2026 rok – w praktyce sprowadzający obrady do trybu raz w miesiącu – uważam za decyzję skrajnie złą i niebezpieczną dla miasta. To nie jest „usprawnienie”, tylko zwijanie pracy Rady i ograniczanie realnej kontroli nad działaniami prezydenta oraz urzędu. Mieszkańcy Krakowa nie wybierają radnych po to, żeby najważniejsze decyzje dla miasta były upychane w jeden, przeładowany termin co cztery tygodnie – komentuje dla KR24.pl Rafał Zawiślak z Klubu Radnych Kraków dla Mieszkańców.
– Rada Miasta to nie klub dyskusyjny, który może sobie spotykać się „jak wygodnie”. Przy skali problemów Krakowa – finansach miasta, inwestycjach, planowaniu przestrzennym, bezpieczeństwie i komunikacji – potrzebujemy sprawnego, regularnego procedowania uchwał. Już dziś na komisjach słyszymy głosy ze strony dyrektorów wydziałów, że przy takim harmonogramie może zabraknąć czasu na rzetelne przeprocedowanie części uchwał. To oznacza większe ryzyko błędów, pośpiechu, wrzutek i decyzji podejmowanych pod presją czasu – a za to finalnie zapłacą mieszkańcy – dodaje.
Uchwały w trybie pilnym
Michał Drewnicki z PiS zwraca uwagę, że taki tryb pracy może być problematyczny, bo krakowska Rada działa w trybie dwóch czytań.
– W Krakowie mamy tryb uchwał dwuczytaniowy. Na pierwszej sesji jest dyskusja, potem ma się tydzień lub dwa, by z tym dokumentem jeszcze lepiej się zapoznać, złożyć ewentualne poprawki. Wówczas odstęp między pierwszym a drugim czytaniem wynosił dwa tygodnie, a teraz będzie wynosił miesiąc. Tyle minie od dyskusji do decyzji, a w przypadku miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego czasem trzeba się np. ścigać z deweloperem, który równocześnie stara się o pozwolenie na budowę. Boję się, że ważne uchwały, które były procedowane w trybie dwóch czytań, by był czas na zastanowienie czy konsultacje, teraz będą w trybie nagłym upychać to na jednej sesji – podkreśla radny PiS w rozmowie z KR24.pl.

Kosek nie widzi tu problemu i sugeruje, że faktycznie uchwały będą procedowane podczas jednej sesji. Ale sugeruje też inne rozwiązanie.
– Takie rozwiązanie przećwiczyliśmy już na drukach budżetowych, gdy robiliśmy dwa czytania na jednej sesji i nie było z tym problemu. Myślimy też o innych rozwiązaniach. W Warszawie wpadli na bardzo ciekawy pomysł. Tam pierwsze czytanie odbywa się na komisjach. To ma sens, bo wtedy jest czas na to, by dogłębnie porozmawiać o temacie – mówi.
„Sprytny sposób, by zamknąć usta”
Agnieszka Paderewska (PiS) nie ma wątpliwości, że chodzi o… politykę.
– Prezydentowi Aleksandrowi Miszalskiemu i Koalicji Obywatelskiej częste sesje Rady Miasta Krakowa nie są ewidentnie na rękę. Wystarczy przecież 1 sesja w miesiącu, by uchwalać kolejne podwyżki lub zaciągać kolejne zobowiązania. Po co dawać pole do działania opozycji? To sprytny sposób by zamknąć usta klubom opozycyjnym, ograniczyć ich aktywność w składaniu projektów uchwał i uniemożliwić krytykę prezydenta na forum sali plenarnej – w obecności dziennikarzy i dyrektorów wydziałów – zauważa.
O kontekście politycznym mówi też Zawiślak. – Kilka miesięcy temu ograniczono częstotliwość sesji do trybu co trzy tygodnie, choć przez wiele kadencji standardem były sesje co dwa tygodnie. Teraz idziemy krok dalej – w stronę sesji raz na miesiąc. W mojej ocenie to kolejny etap ograniczania debaty i marginalizowania roli radnych, w tym opozycji. Przypomnę, że wcześniej przesunięto składanie interpelacji z początku sesji na jej koniec – czyli dokładnie tam, gdzie najłatwiej „zmęczyć salę” i zminimalizować polityczny i społeczny wydźwięk pytań do prezydenta i urzędników – mówi.
– W tej sytuacji mam jedno zasadnicze pytanie: czy władze Rady i większość KO oraz Nowej Lewicy naprawdę uważają, że Kraków można prowadzić w trybie „jednego posiedzenia w miesiącu”? Bo to wygląda jak wygodna wersja samorządu – mniej sesji, mniej dyskusji, mniej niewygodnych pytań, mniej nacisku na tempo prac. Tylko że mieszkańcy nie żyją w trybie „raz w miesiącu” – problemy nie czekają do kolejnego terminu w kalendarzu. Oczekuję zmiany tego podejścia i przywrócenia harmonogramu, który gwarantuje sprawną legislację i realną kontrolę nad działaniami miasta. Kraków potrzebuje dziś więcej pracy i większej odpowiedzialności – a nie ograniczania aktywności Rady do minimum – dodaje.

Radni nie chcą zwalniać się z pracy?
Drewnicki twierdzi, że chodzi po prostu o wygodę radnych koalicji rządzącej.
– Koalicja Obywatelska nie ukrywa, że tu głównie chodzi o… ich pracę zawodową. Dla niech problematyczne jest to, że muszą się tak często zwalniać z pracy. Dwie sesje w tygodniu, do tego dwie komisje. I to jest powód. Nie kwestie krakowskie, publiczne czy mieszkańców, ale komfort pracy radnych – zauważa.
– Do tej pory było narzekanie, że radni zwalniają się z pracy. To teraz, gdy będą musieli to robić rzadziej, też jest źle? Wiadomo, że radni pracują zawodowo. Często pada pytanie, dlaczego radni pracują w państwowych instytucjach. A która prywatna firma zgodziłaby się, by pracownik zwalniał się z pracy co dwa tygodnie? Mieliśmy takie przypadki. Jedna radna ostatecznie musiała odejść ze swojej pracy. Ale to nie jest główny powód tej zmiany – odpowiada Kosek.
I zapowiada jeszcze jedna roszadę. – Dodatkowo, wprowadzimy jeszcze jedną zmianę, zaproponowaną przez kolegów z PiS. Chodzi o to, by jedna z sesji czerwcowych była przeznaczona tylko na absolutorium. A jedna grudniowa tylko na budżet. Myślę, że jest to bardzo dobry pomysł, by poważnie skupić się na jednym temacie. W tym roku dyskusja budżetowa trwała 8,5 godziny. Warto, by była osobna sesja na to – mówi.
A jak będzie w rzeczywistości? O tym przekonamy się w 2026.
Mateusz Miga



