Firma Aksam uruchamia jedną z hal produkcyjnych po tragicznym w skutkach pożarze. Znane wszystkim paluszki „Beskidzkie” po miesiącu wróciły na taśmę produkcyjną.
Pomimo znacznych strat materialnych, kierownictwo małopolskiej firmy przyjęło godną podziwu postawę wobec swoich pracowników. Prezes Adam Klęczar zapewnił, że priorytetem jest utrzymanie miejsc pracy dla wszystkich 600 zatrudnionych osób.
Decyzję Klęczara zachwalali wszyscy. Ludzie starają się pomóc firmie kupowali ich produkty, a przede wszystkim paluszki „Beskidzkie”. Dodatkowo całą akcję promując w mediach społecznościowych i zachęcają innych do pomocy.
Wznowiono produkcję
Zobacz
Podczas jednej doby produkowane jest teraz ok. 50 ton przekąsek, co stanowi mniej więcej 60 proc. wcześniejszej wydajności firmy. W poniedziałek, 12 sierpnia, Adam Klęczar, właściciel firmy Aksam, uroczyście otworzył wznowioną produkcję.
Klęczar opowiedział też o planach na to, jak wrócić do stanu sprzed pożaru. — Mamy plan na uruchomienie kolejnych linii produkcyjnych, udało nam się wynająć halę sąsiadującą z nami, gdzie już na jesień wznowimy produkcję paluszków o smaku sera i cebulki. Na tej hali, gdzie teraz się znajdujemy, jesteśmy w stanie zamontować dodatkowe maszyny — mówił telewizji TVS.
Odbudowa hali, która spłonęła
Artur Klęczar, wiceprezes firmy Aksam, zapowiedział również, że ma nadzieję na wznowienie pełnej produkcji, ale do tego potrzebne jest kilka miesięcy. Dodatkowo firma ma w planach odbudowanie hali, która spłonęła w lipcu.
— Odbudowa całej firmy to będzie długi maraton. To nie jest na pewno sprint, chociaż przez ten pierwszy miesiąc pracowaliśmy tutaj z intensywnością sprintu. Ale dziś jest nasze małe święto, jest czas, żeby się zatrzymać i cieszyć z tych efektów, jakie udało nam się na tę chwilę osiągnąć – wyjaśnił Artur Klęczar, cytowany przez lokalny serwis Beskidzka24.
