Na ul. Brzozowskiego w Zakopanem od środowego poranka trwa nielegalna wycinka cennych, stuletnich modrzewi. I choć na miejsce wezwano policję, straż miejską i urzędników, nikt nie jest w stanie powstrzymać dewastacji przyrody!
Bezradność służb w obliczu dewastacji przyrody
Na dramatyczną sytuację jako pierwszy zwrócił uwagę Tygodnik Podhalański, który opublikował nie tylko alarmujący artykuł, ale i nagranie pokazujące skalę zniszczeń. Na filmie widać pracujące piły, padające drzewa i kompletnie bezradnych funkcjonariuszy policji, którzy nie potrafią zatrzymać procederu.
„Na ul. Brzozowskiego w Zakopanem w środę rozpoczęła się nielegalna wycinka drzew i nikt, urzędnicy, strażnicy miejscy, policjanci nie są w stanie jej zatrzymać” – alarmuje Tygodnik Podhalański (tutaj). Zaskakująca jest nie tylko skala wycinki, ale przede wszystkim bezradność wszystkich służb, które teoretycznie powinny stać na straży prawa.
Czytaj także: Pijana Wielkanoc w Małopolsce. Rekordowa liczba zatrzymań nietrzeźwych kierowców
To nie pierwszy taki przypadek na Podhalu. Wcześniej w Zębie wycięto znaczną część lasu – również bez jasnych zezwoleń i przy sprzeciwie lokalnej społeczności. Tam, gdy leśnicy przyjechali na kontrolę, pracownicy po prostu uciekli z miejsca wycinki
Kto odpowiada i jak są karani winni?
Prawo jest bezlitosne: za nielegalną wycinkę drzew grożą kary finansowe, które mogą sięgać nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych za jedno drzewo, a w przypadku szczególnie cennych gatunków – nawet więcej. Przykład? W 2021 roku właściciel posesji w Kosakowie wyciął 43 drzewa i został ukarany grzywną 107 tys. zł. Sąd nie dał się przekonać tłumaczeniom, że działka miała być przywrócona do użytku rolnego – liczył się fakt, że drzewa zostały usunięte bez zezwolenia.
Czytaj także: Żałoba narodowa po śmierci papieża Franciszka. Co to dokładnie oznacza?
W przypadku modrzewi z Zakopanego sprawa może być jeszcze poważniejsza. Jeśli wycinka dotyczy drzew na terenie objętym ochroną lub bez wymaganych oznaczeń (cechowania drewna), w grę wchodzą nie tylko kary administracyjne, ale i odpowiedzialność karna – nawet do trzech lat więzienia.